Zwolnił przy krawe¿niku. Odruchowo skrył twarz. Wilgoc
przenikała go do szpiku kosci. - Dostaniesz pieniadze, gdy tylko wywia¿esz sie z umowy. I ¿adnych numerów. Zrozumiano? - Tak, tak. - Na razie musi sie zgadzac i potakiwac, za głeboko ugrzazł w tym gównie. Poza tym miał w tym te¿ swój prywatny interes. Ta kobieta zdecydowanie zasłu¿yła sobie na smierc. - Podaj mi jakis numer, pod którym bede mógł cie zastac. - Zaczynało mu cieknac z nosa. Wytarł go rekawem. - Nie. Ja sie z toba skontaktuje. - Ale... Trzask odkładanej słuchawki. Połaczenie zostało przerwane. - Ty sukinsynu. Ty cholerny sukinsynu. - Zacisnał zeby i rzucił z wsciekłoscia słuchawke. Sprawdził, czy automat Przed nami gruntowna przebudowa systemu podatkowego przypadkiem nie zwrócił monety, choc nigdy sie to nie zdarzało, wsadził rece do kieszeni i wyszedł na deszcz, wtulajac głowe w ramiona. Wsiadł do jeepa. Mimo ¿e kostka wcia¿ go bolała, pomyslał z satysfakcja, ¿e tamten dran dostanie za swoje. I to ju¿ wkrótce. W oknach tawerny na rogu lsniła reklama Budweisera. Zawahał sie, po czym doszedł do wniosku, ¿e zasłu¿ył na matura rozszerzona 2021 drinka. I na kobiete - wystarczy pierwsza lepsza dziwka. Po rozmowach z bogatymi sukinsynami zawsze miał ochote sie napic. Kiedy planował, ¿e ich załatwi, zawsze miał ochote na szybki numerek. 5 Pamietam to miejsce - szepneła Marla, kiedy bentley wspinał sie waska, kreta droga na szczyt Mount Sutro. Kiedy dostrzegła zarys domu stojacego w najlepszym punkcie tej 90 presti¿owej dzielnicy, jej serce podskoczyło z radosci. Tak, tak, tak! Była tu ju¿ kiedys, na pewno. Odkad opusciła szpital, była w kiepskim nastroju, teraz jednak poczuła sie troche lepiej: od czasu do czasu pamiec podsuwała jej jednak jakis niewyrazny obraz, jakas zamglona scene z przeszłosci. Obraczka... spojrzała na reke i zmarszczyła brwi, nie pamietała brylantu ozdabiajacego teraz jej palec, ale inny, du¿o skromniejszy pierscionek. Pamietała spacery po pla¿y i konne przeja¿d¿ki... tak, tak, tak. Niewiele znaczace strzepy wspomnien, ale wspomnien z jej przeszłosci, z jej ¿ycia. Pół godziny temu, kiedy wstawała ze szpitalnego wózka, ogarnał ja dziwny lek, który nie ustapił nawet wtedy, gdy Alex PIT-28 i PIT-36 przez Twój e-PIT pomagał jej wsiasc do luksusowego, wybitego skóra wnetrza bentleya. Szofer, pote¿ny blondyn o zimnych niebieskich oczach i dziwnym usmiechu, przytrzymywał drzwi. Lars Anderson. Typ nordycki. Milczacy, szorstki, jak czarny charakter z filmu o Jamesie Bondzie. Zgodnie z tym, co mówił Alex, „od lat” pracował dla rodziny. W małej czapeczce, z troche upiornym usmiechem przylepionym do twarzy przejechał cała droge ze szpitala, mijajac bujna zielen parku Golden Gate i bajkowe wiktorianskie kamieniczki Haight Ashbury, a¿ w koncu dotarł pod te fortece.